Nie tak SZYBKO


Dobra, po kolei.

Triatlon to takie zawody, w których po kolei się pływa, jedzie na rowerze i się biega, a Ironman to taki zajebiście długi triatlon.

Skąd ten pomysł
W zeszłym roku pojawił się “Najlepszy” film jaki ostatnio widziałem. Tak, to ten o tym sportowcu, o tym triatloniście - Jerzym Górskim, który wygrał swego czasu podwójnego Ironmana. Wzruszająca historia, przynajmniej dla mnie. Pomyślałem sobie po nim “a też sobie zrobię”, skoro Panu Górskiemu udało się, chociaż dopiero krótko przed startem dowiedział się, że będzie to podwójny, a nie zwykły Ironman na jakiego przyjechał, to ten pojedynczy nie może być aż tak straszny. Tylko trzeba rozsądnie i powoli to tego podejść - tak pomyślałem. I tak zrobiłem. Pomyślałem, przespałem się z tym, zrobiłem krótki research, pobiegałem z tą myślą i wygadałem się kilku osobom.

Research, no właśnie research. Jeśli ktoś kiedyś też myślał o Ironmanie, ale z jakiegoś powodu z niego zrezygnował i nie może to tego wrócić, to ostatnią rzeczą jaką powinien zrobić jest wejście na oficjalną stronę Ironmana (ironman.com). Za dużo tam mowy o marzeniach i ich osiąganiu, na pewno to nie dla kogoś czułego na tym punkcie. ;) Mnie dodatkowo ta stronka motywuje.

Pewnie powtórzy się to wiele razy na tym blogu, ale moje rozsądne planowanie celuje w rok 2025. Lubię okrągłe daty, i lubię także odkładać coś na później, a 7 lat wydaje się jeszcze dość bezpiecznym okresem czasu. Zwłaszcza, że mam już na początku do wyleczenia dość uciążliwą kontuzję, ale o tym innym razem. Na samej stronie Ironmana wyczytać można, że trening do dystansu zajmuje tylko! minimum 24 tygodnie dla “first timers”, jednak trudno ocenić kogo autor miał tym określeniem na myśli, ale mimo to jest to dość pokrzepiające.

Miało być po kolei! No dobra..
To od ponad trzech lat trenuje biegi długodystansowe (ładnie to brzmi, ale to zgodne z definicją z Wiki), czyli te na ponad 3000 metrów. Z mniejszymi i większymi przerwami udało mi się w zeszłym roku ukończyć dwa półmaratony. Dwie połówki to już litr. ;) W grudniu po ostatnich zawodach w listopadzie planowo robiłem tzw. roztrenowanie, tj. przerwę od treningów biegowych w celach regeneracyjnych. Plany na 2018 były inne - w końcu zejść poniżej 50 minut na dychę, a jak się uda to zbliżyć się do 20 na piątce (to trudniejsze). No ale był styczeń. W styczniu coś się popsuło i tak mam przebiegnięte ledwo 100 km, a jest już sierpień. :( Aktualnie więcej jeżdżę rowerem, bo zawsze mylnie wydawało mi się to lżejsze. A pływanie? Pływaniem zajmiemy się jesienią.

Damy radę!

Komentarze